Kampinoswycieczka, MTB
Data: 2012-02-26





Pogoda z rana była dość niepewna, bo co chwilę były nawałnice śnieżne ale udało mi się jakoś wstrzelić w okienko ;-) Za to wiało konkretnie i z początku żałowałem, że nie mam dodatkowej pary spodni. Plan był raczej niezbyt ambitny, ale okazało się, że warunki w lesie są na tyle fajne, że szkoda było szybko wracać do domu.
Szlaki w Kampinosie przeważnie suche, bez błota, a śnieg i lód tylko miejscami. Jechało się naprawdę rewelacyjnie :-) Za Tygrysią Górką postanowiłem śmignąć jeszcze zielnym przez Mogiłę Powstańców i powót żółtym do Truskawia. Na końcówce żółtego spotkał mnie niestety mały zonk, a właściwie to wcale nie taki mały. Dość pokaźne roztopy (a właściwie to strumień płynący w poprzek szlaku), których nijak nie dało rady objechać. Myślałem, że sobie spokojnie przejadę, ale woda była głęboka po piasty, dno oblodzone no i niestety efekt łatwy do przewidzenia - nie obeszło się bez kilku podpórek. Myślałem, że będę umierał jak mi neoprenowe ochraniacze utopione w lodowatej wodzie nasiąkną, ale okazało się że dały radę. Owszem było w butach mokro, ale nasiąknięty neopren nie przepuszczał powietrza więc w środku miałem w miarę ciepło - na tyle, że nie trzeba było skracać wycieczki i ewakuować się do domu.
Wracając z Tygrysiej miałem też okazaję po raz pierwszy przetestować chińskiego LED'a. Jednym słowem - rewelacja. Nie robi może z nocy dnia, ale oświetla wystarczająco szeroko i mocno żeby można było komfortowo śmigać singlami w zupełnej ciemności. Tylko wskaźnik zużycia baterii jest OKDR.
Wycieczka tradycyjnie zakończyła się tam, gdzie kończą się wszystkie epickie wycieczki ;-)