Mazovia: Nidzicamaraton, MTB
Data: 2010-05-02
61.5 km AVS: 24.1 km/h STP: 2:32 h Pogoda:
Maraon zaczynam trochę pechowo, bo od gumy na rynku w Nidzicy :-( Nie mam zapasu, bo został w drugim plecaku. Okazuje się też, że na terenie miasteczka nigdzie nie da rady kupić dętki na presta. Seriwis Kellysa, dwa stoiska, sklepik w biurze zawodów - wszyscy mają dętki tylko pod zawór samochodowy - kosmos! W końcu uratował mnie Adam i udało mi się naprawić koło dosłownie na styk tuż przed startem.
Początek całkiem OK - startuje co prawda z końcówki 3 sektora, bo jak zwykle nie udało się ustawić odpowiednio wcześniej, ale trasa jest szeroka, więc udaje mi się wyprzedzić kilka osób. Pierwsze niewielkie podjazdy i zaczynają się malutkie problemy - kiepsko wskakuje mi najmniejszy blat z przodu, zdarza się, że zaciąga łańcuch. Raz nawet musiałem się zatrzymać żeby ogarnąć jakoś napęd, stratę szybko jednak odrabiam. Trasa miejscami trochę nudnawa - szybko, szeroko i płasko. Na szczęście dalej zaczęły się jakieś podjazdy i trochę kombinowania. Bardzo fajne były zjazdy serpentynami :-)
Premia górska okazała się dość lajtowa, mimo szosowej kasety wjechałem praktycznie do końca - zabrakło może z 3-5 metrów podbiegu. Spokojnie dało radę wjechać, ale ekonomiczniej było po prostu dać kawałek z buta. Po prawej był fajny widoczek, szkoda że nie było czasu się rozejrzeć.
Ok 40km pojawił się mały kryzys głodowy, niestety nie było pod ręką żadnego danio ;-) Miejscami jechałem 15km/h czyli raczej niezbyt szybko, mimo że teren był stosunkowo prosty - troszkę grzęsko, ale właściwie płasko. Na bufecie chwyciłem kawałek banana, przepiłem ludwikiem i zrobiło się trochę lepiej. Na tyle, żeby dotoczyć się do mety i nie da się na kresce :P
Pogoda przez cały dzień rewelacyjna, w końcu wygrałem też coś na tomboli.