Waypoint Racewycieczka, MTB
Data: 2008-05-31
Statystyki:
109.13 km AVS: 23.73 km/h STP: 04:35 h Pogoda:
109.13 km AVS: 23.73 km/h STP: 04:35 h Pogoda:
Przygotowania do Waypointa zacząłem od imprezy oczywiście. I to nawet nie jednej, ale dwóch (masy krytycznej nie liczę jako imprezy bo tam się piwa nie pije ;-) Ognisko na Młocinach odbyło się bardzo kulturalnie (jak zwykle zresztą) i już koło pierwszej po północy (?) razem z Johnnym zaczęliśmy się z niego zbierać; -) W drodze powrotnej Johnny zapytał czy wybieram się na malowanie mieszkania do Jabłonki, oczywiście z uwagi na start w zawodach asertywnie nie odmówiłem :P Podjechałem tylko do domu naciągnąć na siebie reprezentacyjny ciuch i zrobić mały przepak nerki. Impreza z tego co kojarzę jakoś po 5 nad ranem się zakończyła, co dało mi całe 2h snu, bo pobudka po 7 była. Jestem z siebie bardzo dumny, że nie spóźniłem się na pociąg do Pruszkowa :-)
Muszę uczciwie przyznać, że na miejscu czułem że być może nie jest to mój najlepszy dzień i że może trochę jednak przeimprezowałem... Start był świetnie zorganizowany, orgi się naprawdę postarali i stanęli na wysokości zadania, wszystko sprawnie, żadnych problemów. Najbardziej rozśmieszył mnie koleś, który po starcie wyrwał do przodu i pociął jakby go banda zboczeńców goniła... chyba nie skumał , że wyścig na orientację nie polega na tym żeby zajechać się na pierwszych 5km trasy :-) My co prawda dużo lepsi nie byliśmy bo też ostro wystartowaliśmy, a później bez sensu się zatrzymywaliśmy żeby ogarnąć mapę i dalszą trasę. Trzeba jechać spokojniej na przyszłość.
Początkowe punkty jechaliśmy w niewielkiej grupce, ale w pewnym momencie ją urwaliśmy, bo się na punkcie długo zbierali i im odjechaliśmy. Pod względem kondycyjnym naprawdę się wyróżnialiśmy na tle innych zawodników (przynajmniej tych z którymi jechaliśmy). Szutry, pole, nie pole - praktycznie cały czas był grany blat, a jak cięliśmy po asfaltach to też tak w klimacie 33-37km/h :P
Punkty odnajdowaliśmy dość łatwo, bez jakiegoś błądzenia. Właściwie to jechaliśmy jak po sznureczku. Postój zrobiliśmy tylko jeden w jakimś sklepie, na punktach też pikników nie urządzaliśmy i staraliśmy się dość sprawnie i szybko je załatwiać (czyli Alaska patrzy na mapę, a my z Doktorem podbijamy karty). Niestety przytrafił się jeden błąd w nawigacji, przez który nadłożyliśmy bez sensu parę km i jakieś 15 min, co kosztowało nas niestety podium :-(
Głównym architektem naszego wyniku jest przeziom ALASKA! Całą nawigację zawdzięczamy jemu, ja z Doktorem to właściwie tylko sobie tak jechaliśmy i ew jakieś tam zmiany dawaliśmy. Chłopak naprawdę dał radę i należą mu się wielkie brawa :P
Cyferki:
Zajęliśmy 5 miejsce w klas. generalnej PRO. Zwycięzca wklepał nam ok 6 minut na mecie (to mało!). Przejechane 80'parę km ze średnią 25km/h (to naprawdę dużo zważywszy, że sporo przecież było postojów na punktach, a trasa nie biegła tylko asfaltami. Na maratonach gdzie trasa jest ustalona i nie ma postojów często kręci się niższe średnie!).
Dzięki koszulkom NR stanowiliśmy pokaźną grupę w peletonie. Chyba tylko Otwocka Grupa Rowerowa była liczniejsza. Fajnie, że ludziom się podobało - może ktoś się zdecyduje na start w maratonie gdzie frajda z przejechania trasy jest jeszcze większa, a dodatkowo jest klimat wyścigu :-)